Festiwale muzyczne a rewolucja noclegowa: od namiotów do glampingowych królestw
Jeszcze dekadę temu myśląc o noclegu na festiwalu, wyobrażaliśmy sobie głównie pole namiotowe z rozklekotanymi śpiworami i kałużami błota po nocnej ulewie. Dziś coraz częściej wśród opcji zakwaterowania pojawiają się klimatyzowane jurty z prawdziwymi łóżkami, drewniane domki z tarasami czy nawet luksusowe namioty bell tent z dywanami i stylowymi meblami. Glamping – bo o nim mowa – podbija festiwalowe areny, pozostawiając tradycyjne namiotowanie w cieniu. Ale czy to faktycznie przyszłość festiwalowego zakwaterowania, czy tylko efemeryczna fanaberia dla tych, którzy mogą sobie pozwolić na wydatek rzędu kilku tysięcy złotych za weekend?
Wystarczy spojrzeć na cenniki największych festiwali. Podczas gdy standardowe pole namiotowe na Open’erze kosztuje około 150 zł za cały pobyt, za glampingowe udogodnienia trzeba zapłacić nawet 10 razy więcej. W przypadku bardziej ekskluzywnych opcji, jak te oferowane na Malta Festival Poznań, ceny potrafią sięgać kilku tysięcy za noc. Różnica w komforcie jest oczywiście kolosalna – zamiast walczyć o miejsce między namiotami i stać w kolejce do prysznica, można liczyć na prywatność, czystość i często dodatkowe udogodnienia typu catering czy strefa VIP. Ale czy na pewno o to chodzi w festiwalowym doświadczeniu?
Ekologia versus ekskluzywność: paradoks glampingu
Organizatorzy festiwali chętnie podkreślają ekologiczne aspekty glampingu – używanie naturalnych materiałów, mniejsze zużycie wody w porównaniu z masowym namiotowiskiem, możliwość wielokrotnego wykorzystania konstrukcji. W teorii brzmi to jak idealne połączenie komfortu i zrównoważonego rozwoju. W praktyce zaś często okazuje się, że transport luksusowych namiotów i ich infrastruktury generuje większy ślad węglowy niż tradycyjne rozwiązania. Do tego dochodzi kwestia energii potrzebnej do zasilania klimatyzacji czy podgrzewania wody w prysznicach – w klasycznym obozowisku te potrzeby są po prostu dużo mniejsze.
Ciekawe jest też to, że podczas gdy część festiwali faktycznie inwestuje w bardziej ekologiczne formy glampingu (używając lokalnych materiałów czy energii słonecznej), inne traktują to po prostu jako kolejną strefę VIP do monetyzacji. W efekcie zamiast alternatywy dla masowego turystycznego podejścia, powstaje nowa forma konsumpcjonizmu – może bardziej estetyczna, ale wcale niekoniecznie bardziej przyjazna środowisku. I tu pojawia się pytanie: czy osoby wybierające glamping faktycznie dbają o ekologię, czy po prostu chcą komfortu bez wyrzutów sumienia?
Demokratyzacja glampingu: czy to w ogóle możliwe?
Obecny model glampingu na festiwalach przypomina trochę sytuację z lotnictwem – mamy klasę ekonomiczną (zwykłe namioty), premium economy (np. gotowe namioty ze śpiworami) i business class (pełnowymiarowe glampingowe apartamenty). Problem w tym, że różnice w cenach bywają tak duże, że tworzą faktyczną barierę społeczną. Dla wielu młodych ludzi, którzy jeszcze dekadę temu stanowili trzon festiwalowej publiczności, glamping to po prostu nieosiągalny luksus. Stąd też pojawiają się głosy, że festiwale muzyczne, zamiast miejsc spotkania różnych środowisk, stają się coraz bardziej podzielone ekonomicznie.
Niektóre festiwale próbują jednak znaleźć złoty środek. Przykładem może być OFF Festival w Katowicach, gdzie oprócz drogich opcji pojawiają się też bardziej przystępne cenowo formy light glampingu – gotowe namioty ze standardowym wyposażeniem w cenie około 300-400 zł za pobyt. To wciąż drożej niż własny namiot, ale już w zasięgu większej grupy uczestników. Inną ciekawą tendencją jest rozwój współdzielonych form zakwaterowania – np. większych namiotów glampingowych dla grup znajomych, gdzie koszt na osobę staje się bardziej akceptowalny. Może to właśnie jest kierunek, w którym powinien rozwijać się festiwalowy noclegowy ekosystem – zamiast skrajności, szukanie rozwiązań dostępnych dla różnych grup uczestników?
Patrząc na dynamikę zmian, trudno oprzeć się wrażeniu, że glamping na festiwalach zostanie z nami na dłużej. Ale jego przyszłość będzie zależała od tego, czy uda się złamać jego elitarny charakter i znaleźć formułę, która zachowa element luksusu, ale jednocześnie będzie bardziej inkluzywna. Może następnym krokiem powinno być tworzenie przestrzeni, gdzie standardowe pole namiotowe i strefa glampingowa nie są od siebie odgrodzone, tylko wzajemnie się przenikają? W końcu festiwal to przede wszystkim wspólne doświadczenie – i bez względu na to, gdzie śpimy, warto żeby to poczucie wspólnoty nie zniknęło za ścianami klimatyzowanych, ekskluzywnych baniek.